Translate

środa, 23 sierpnia 2017

Filozofia z szydełkiem w ręku



         Przegapiłam takie wydarzenie, jak druga rocznica blogowa ( 12 sierpnia), ale nic się nie stało i trochę  spóźnionych refleksji o moim blogowaniu umieszczę w dzisiejszym poście. Otóż największe pytanie, co to dręczy ludzkość "Być, albo nie być?" dopadło i mnie, tylko że w formie "Pisać, czy nie pisać?"  Trzeba przyznać, że latem czytelników bardzo ubyło, a i ilość komentarzy nie dodaje skrzydeł. Więc z jednej strony wypada zrobić podsumowanie, że niewarto, bo nikomu to nie jest potrzebne, a z drugiej strony widzę, że największą korzyść z pisania czerpię sama. I dlatego postanowiłam, że zostaję... A korzyści z pisania bloga doliczyłam się niemiara. Przede wszystkim zyskałam nową koleżankę Marysię z Białegostoku, z którą od bloga do ocznej znajomości doszło. Wymieniam dalej - powtórka z gramatyki, nie zapomnijcie, że nie mieszkam w Polsce i słownik ortograficzny bardzo często jest używany.  Poznałam  wielu "twórców' i ich prace , bo zawsze odwiedzam  blogi  tych, co się odzywają w komentarzach. No i najbardziej cieszę się z towarzystwa "czytających", których opinie bardzo  często pomagają mi w wyborze literatury.
          A teraz korzystając z ostatnich dni lata    zapraszam na krótki  spacerek po naszej działace.




 Takie lilie wyhodowałam w tym roku.

   A ta dynia "kolos"( i jeszcze rośnie), to z tej sadzonki, co na parapecie pielęgnowałam.



  
           Muszę przyznać, że w tym roku nasza działka wygląda nawet na zadbaną, i oko cieszy swoimi kolorami.

              A teraz odkryję rąbka tajemnicy nad czym ostanio pracuję z szydełkiem w ręku. Otóż niejednokrotnie pisałam, że pracuję w szkole (odpowiednik liceum w Polsce). W tym roku mam klasę maturalną i wiosną, po czterech latach obcowania nasza "rodzinka" rozpadnie się. W końcu maja mamy wielką uroczystość nazywaną "Ostatni dzwonek". Wychowawca prowadzi tego dnia  ostatnią lekcję w swojej klasie. Stało się taką niepisaną zasadą, że każdy uczeń otrzymuje jakiś drobny upominek od wychowawcy. Zawsze  mamy problem , co kupić, aby nie było bardzo drogo ( bo mam 28 uczni) , no i żeby prezent miał jakiś sens. Czasami jest to jakiś notes, czasami czekolada w kształcie serca... Jednym słowem z wyborem jest zazwyczaj problem. Myśląc do przodu o takim wydarzeniu, nawiedza  mnie  myśl  na początku lata  ,że zrobię dla każdego wychowanka i podaruję   "ostatnią zabawkę". Z takim entuzjazmem podeszłam do postanowienia,  że akurat za  rok zdażę udziergać tych 28 zabawek szydełkowych. No i zaczęło się. Kilka nawet powstało nad morzem podczas wyjazdu do Chorwacji. Po trochu dłubię przy telewizji i myślę, że z zadaniem wytyczonym sobie zdołam się uporać. Jak widać na zdjęciach, powstają misie, koty i zajączki. Ale każdy jest inny. I o to chodzi, bo przecież każdy, kto te zwierzaki otrzyma, też ma "swój" charakter. Na razie tajemnicza gromadka wygląda tak.





            W trakcie pracy nad maskotkami przychodzę do wniosku, że każdemu swojemu "dziecku" będę dobierać zwierzaka wynajdując między nimi wspólne cechy. Zostało mi udziergać już tylko 18 sztuk, i wtedy będę dopracowywać upiększając je odpowiednio. Dla dziewcząt darowane maskotki chyba dostaną kwiatki na głowę, chłopcom zaś- muszą mieć typowo męskie akscesoria. Więc jak widzicie, nie mam czasu nudzić się.

 

           Czytelniczo zobowiązałam się , że   nareszcie przeczytam ksiażkę, do której już dwukrotnie podchodziłam , czyli Jostein Gaarder "Świat Zofii". Czyta się bardzo powoli, ale mimo iż to jest książka dla dzieci o filozofii i filozofach, to wynajduję w niej bardzo wiele nowego i cennego. Niektóre myśli każą po prostu czytelnikowi zatrzymać się w czytaniu i zastanawiać się  o sensie. Przytoczę kilka przykładów :

  "Kraina szczęścia' nigdy nie powstanie, bo ludzie zawsze stworzą sobie nowe problemy, z którymi będą walczyć."

" Wygląda na to, że w czasie dorastania tracimy zdolność do dziwienia się światem. Tracimy wówczas coś bardzo istotnego co filozofowie powtórnie usiłują pobudzić do życia, bo gdzieś w głębi nas samych tkwi coś, co podpowiada nam, że życie jest wielką zagadką."

" W jednym pytaniu zawierać się może więcej prochu niż w tysiącu odpowiedzi."

" Jesteśmy jak aktorzy wypuszczeni na scenę bez uprzednio wystudiowanej roli, bez znajomości scenariusza i bez suflera, który w odpowiedniej chwili szepnie nam, co mamy robić. Sami musimy wybrać, jak chcemy żyć."

"Pójść drogą tylko kawałek to nie to samo, co wybrać złą drogę."

 A do czytania  tej właśnie książki teraz natchnęła mnie  Anetta, z którą co środę spotykamy się dzięki Maknecie.    

    Serdecznie pozdrawiam wszystkich, kto do tego miejsca doczytał.

11 komentarzy:

  1. Jeśli chodzi o blogowanie, mam takie same dylematy. Ludzie coraz częściej korzystają z profili społecznościowych, z Facebooka, Instagrama i tam dzielą się swoją twórczością. Ja również postanowiłam dalej pisać, nie wiem jak długo.
    Jesteś niesamowita! Taki fantastyczny prezent przygotowujesz swoim uczniom. Mnóstwo pracy już włożyłaś w te świetne zabawki, a ile jeszcze przed tobą. Ale jeszcze parę miesięcy ci zostało, aby wszystko zapiąć na ostani guzik. Dasz radę.
    Książki nie czytałam, mimo, że wielokrotnie była w moich rękach. Może kiedyś. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo się cieszę, że nie przestaniesz pisać, bo zawsze Twoje posty są przemyślane, pełne ładnych zdjęć i nowych informacji. A szczególnie teraz, kiedy śledzimy Wasze "przygody " w Malezji. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniały pomysł z tymi własnoręcznie robionymi maskotkami :). Myślę, że nawet jeśli nie każdy z uczniów lubi takie zabawki, to na pewno doceni, że poświęciłaś swój czas na zrobienie czegoś specjalnie dla każdego z nich. A własny czas to jedna z najcenniejszych rzeczy, jaką można komuś ofiarować.
    Co do sensu blogowania... Mój obecny blog jest już trzecim z kolei. Mimo, że miałam całkiem spore grono stałych czytelników, w pewnym momencie przestawało mnie to bawić, zmieniały się też moje zainteresowania, którym tamte blogi poświęcałam. Teraz myślę, że mogłam te blogi tylko zawiesić, zrobić przerwę, zamiast całkiem je likwidować. Bo po pewnym czasie zaczynało mi jednak brakować kontaktu z blogowymi koleżankami, wiele z tych kontaktów urwało się całkiem, straciłam też zapis fajnych komentarzy i samych postów i dzisiaj trochę tego mi żal. Dlatego tym razem obiecałam sobie, że nawet jak zabraknie mi chęci i weny do prowadzenia bloga, to najwyżej zrobię sobie małą przerwę, ale nie będę bloga zamykać.
    Pozdrawiam serdecznie - Małgosia.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję za bardzo "potrzebny" mi w danej chwili komentarz.Bardzo Ciebie rozumiem, też miałam takie myśli, co do zamknięcia bloga, ale postanowiłam, że jak nie mam czegoś ciekwego do pisania, to mogę się "wyciszyć" na jakiś czas. A tak osobiście czerpie wielka radość z samego pisania, a szczególnie cieszą mądre i miłe komentarze. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Honorato, ja tez mam co jakis czas takie same watpliwosci co do tego mojego blogowania, bo zapal troszke opadl, doszlo nowych obowaizkow, a wiec i czasu mniej, no ale chociaz od czasu do czasu, bo szkoda zmarnowac tego co juz jest:) ciesze sie, ze zdecydowalas sie dalej pisac. Wspanily pomysl z tymi szydelkowymi zwierzaczkami, dzieciaki uciesza sie:) ksiazka intrygujaca i takie madre cytaty z niej przytoczylas. Musze sobie zapisac:) Serdecznosci posylam do Wilna:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dzięki za wsparcie w takich momentach pełnych wątpień. Jak widzę obie jestesmy uparte i chcemy sobie i innym udowodnić, że na wszystko nam starczy czasu.Tak trzymać! Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. skąd ja znam takie dylematy :) sama ostatnio prawie nie zaglądam na bloga (orzechy, a i teraz nie mogę obejrzeć fotek, które zamieściłaś, bo tylko tekst mi się wyświetlił :( to znak ze trzeba pomyśleć o nowym komputerze. Mimo to cieszę się że jednak pozostaniesz bo denerwuje mi fb i to lajkowanie, rozleniwiliśmy się strasznie :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak sie cieszę, że zaistniałaś tu. Ja też nie potrafię tak skrócić myśli (dzięki Bogu jeszcze mnie nadchodzą)aby w dwusłowach na Fb wszystko opowiedzieć, pokazać i trochę coś z duszy na tekst przenieść. No cóż,przyznaje się, że jestem z tych "staromodnych".Pozdrawiam serdecznie i życzę dobrego orzechobrania.

    OdpowiedzUsuń
  9. Honoratko miła, trzeba pisać, bo pożytki są duże, nawet jeśli dla niewielu. A Ty przecież masz swoją gromadkę sympatyków, do których się osobiście zaliczam. Lubię Twoje wpisy, Twoje zwierzaki, laleczki, przygody z książkami, z ziołami i spacery po Wilnie. Smutniej byłoby bez tego. Pozdrawiam, Czajka :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Nareszcie jesteś.Nie uwierzysz,ale na sekundę przed otwarciem blogu pomyślałam,że brak mi bardzo "Czajki" w wirtualnym świecie i zastanawiałam się,jak Cię zacząć szukać.Jak ja się cieszę na Twój wpis.Pozdrawiam i czekam Twoich postów.

    OdpowiedzUsuń
  11. Jaka śliczna misiaczkowa rodzinka :-)

    OdpowiedzUsuń